Roksana

RoKsana 

   Roksanę poznałem na jednym z treningów. Wiem, że przyszła na niego z jednym z młodych chłopaków. Szczególnie nie zwróciłem na nią uwagi, może trochę, może nie chciałem. Nie chciałem na pewno. To był okres w moim życiu gdzie chciałem naprostować swój moralny kręgosłup, który miał już taką skoliozę, że cudem było, że w ogóle podtrzymywał ciężar mojej egzystencji. Niezliczone zdrady, kłamstwa, multum złamanych serc, łez, listów, bezsensownych smsów, od kobiet, z którymi coś mnie łączyło. Z mojej strony był to zawsze tylko seks, a z ich nadzieja, że może uda im się zmienić tego niegrzecznego chłopca w mężczyznę swojego życia. Głupie. 

   Każda z nich była w jakiś sposób dla mnie ważna, każda miała w sobie coś czego innym było brak, ale koniec, końców wszystko spłacało się do zaspokojenia najprostszych instynktów. Im bardziej je traktowałem rzeczowo, instynktownie tym bardziej lgnęły do mnie i w swoim mniemaniu cierpiały. Cierpiały bo chciały cierpieć, bo to takie kobiece. Miały usprawiedliwienie do tego by w kryzysie obżerać się lodami i czekoladą, lubiły jak koleżanki im współczują, szukał nieszczęśliwej i fatalnej miłości, i znajdowały ją, znajdywały ze mną.
   Roksana, była młoda, za młoda jak dla mnie, wtedy tak myślałem. Nie chciałem jej zepsuć, a już wtedy gdy pierwszy raz pojawiła się u nas, spojrzała na mnie i to poczułem, poczułem że jest już moja, zobaczyłem to co zwykle Kurwa, też mi się trafił 6 zmysł… Wiedziałem jak się to może skończyć, zobaczyłem te kurwiki w jej słodkiej, młodej, bardzo młodej buźce i się przeraziłem, wystraszyłem się tego, że jest za młoda, że mogła by sobie z tym nie poradzić. Uciekłem od tej oczywistości, zacząłem postrzegać ją jako młodszą siostrę, to był mój mechanizm obronny. 
   Roksana nie opuszczała żadnego treningu, zawsze stała z koleżankami i obserwowała. Widziałem, że bardzo by chciała zagadać, że bardzo chciała by być zauważona, więc w końcu i ją zauważyłem, tak by wiedziała, że ją widzę. Zagadałem coś do niej jakimś głupim żartem, jak to zwykle mam w naturze. Trzymałem się twardo myśli, że nie jestem zainteresowany jej urodą, tak bardzo w to uwierzyłem, że nie dostrzegałem tego jak bardzo jest atrakcyjną dziewczyną. Odwiozłem ją parę razy do domu po treningu, przegadaliśmy sporo czasu o jej planach, co zrobi po liceum, o tym co lubi… a ona powoli zaczynała nabierać odwagi. Dwuznaczne żarty z jej strony, zacząłem czuć, że to ona zaczyna odrywać rolę samca w tej naszej znajomości. Uciekałem, za każdym razem uciekałem od tego. Im bardziej uciekałem, tym bardziej zaczynała mi się ona podobać. 
   Życie płynęło swoim torem, czyli u mnie nihil novi, kobiety, wino, wódka, seks, płacz, obietnice że w końcu się zmienię, że się uspokoję, że znajdę pomysł na siebie, na swoje nowe życie. Roksanę spotykałem już nie tylko na treningach, zaczęła uczęszczać do tej samej siłowni co ja. Czyli widywałem ją 5 razy w tygodniu, 2 razy na treningach i 3 razy w klubie fitness. Zbliżyliśmy się do siebie ale na relacjach czysto kumpelskich, tak mi się przynajmniej wydawało wtedy. Nawet nie zauważyłem kiedy, pękła bariera, mur, który postawiłem między nami, nie zauważyłem kiedy podeszła na tyle blisko, że zacząłem w niej dostrzegać, to co się dostrzega w kobietach. Długi czas nie zdawałem sobie sprawy z tego, że postrzegam ją już jako obiekt seksualny, jako kobietę, która mnie pociąga, która mnie uwodzi, która wie już jak się gra w tę męsko-damską grę pozorów. Uciekałem tak długo jak mogłem ale jestem albo za wolny albo ona była za szybka, ale złapała mnie, albo to ja sam siebie złapałem. Kurwa nie wiem, nie wiem ale stało się, to czego tak bardzo nie chciałem, ale pragnąłem skrycie. 
   To był dzień mojego wyjazdu do Włoch. Zostawiałem wszystko, i wszystkich, uciekałem od siebie, uciekałem rzekomo w lepszą jakość, dziś już wiem, że po prostu żeby odnaleźć siebie musiałem zostawić wszystko i docenić to, co miałem, a co zaczynało mi już ciążyć, musiałem przebyć swoją egzystencjalną podróż na obczyźnie, ale o tym innym razem. Wróćmy do Roksany, to był przed dzień mojego wyjazdu do Włoch, wracałem z miasta i natknąłem się na nią przed moim domem. Stała i czekała na mnie lekko zmieszana. Wyglądała jak uczennica liceum i w rzeczy samej nią była, to sprawiało, że jej obraz był na wskroś przesłodzony i trafił we mnie, przemówił. 
   „Przyszłam się pożegnać”. Te słowa sprawiły że wyłączyło mi się myślenie. Otworzyłem drzwi od mieszkania, wskazałem głową na schody, zrozumiała że ma iść do góry. Weszliśmy do środka, środka zupełnie już pustego mieszkania, gdzie zostało tylko łóżku jakiś stolik, i kot. Zaproponowałem by usiadła, zapytałem jak to zwykle bywa czy chcę coś do picia, chociaż zdawałem sobie sprawę, że mieszkanie świeci pustkami i jedyna rzecz jaką miałem do picia to woda z kranu albo wódka wyborowa, która jakimś cudem leżała jeszcze nie wypita w kącie. Roksana, z grzeczności a może z wyczucia sytuacji odmówiła poczęstunku. Siedziała naprzeciwko mnie, w swoim anarchy sweterku i bawiła się z kotem. Zapadła głupia cisza i niezręczna sytuacja, wiedziałem że przyszła po to by mi się oddać, a ja czułem się jak żółtodziób, nie wiedząc czemu. Zagadałem coś bez sensu, ona coś w ten deseń również odpowiedziała i znów cisza, pierdolona niezręczna cisza. Gdyby nie fakt, że wkręciłem sobie do swojego głupiego łba, że będę traktować ją inaczej, z „szacunkiem” to już dawno bylibyśmy podczas tego do czego teraz w tak nieumiejętny sposób dążymy. Dość pomyślałem, trzeba przejąć inicjatywę bo zaczynam robić z siebie błazna, pierdole się z tym jak matka z łobuzem, a jestem graczem, przecież wiem czego ona chce, ale w sumie nie wiem do końca czego ja chcę. 
   Kazałem jej wstać i podejść do mnie. Podeszła, widziałem strach w jej oczach, a może chciałem go widzieć, może go sobie tylko wyobrażałem… Kurwa, nie było strachu, co ja mówię, teraz to widzę, widzę wyraźnie, to nie był strach, to był błysk zakazanego owocu, radość, ze w końcu przytrafia się jej to na co tak długo czekała, a strach to chyba ode mnie bił, bo wciąż się siłowałem z własnym sumieniem, i muszę przyznać, że było ono kurewsko silne mimo wielokrotnego upadku, wciąż się dobrze trzymało. Podeszła do mnie, „bliżej” powiedziałem, a może nic nie mówiłem, nie wiem, przyciągnąłem ją do siebie i zacząłem całować, smakowała mi, bardzo mi smakowała tak bardzo że w momencie pozbyłem ją jej rozciągniętego sweterka… Gdy tylko go zrzuciła i osłoniła swoje ciało, piersi opięte ciasno w stanik, piersi, które się z niego wręcz wylewały, młode, zdrowe, jędrne duże piersi… Wiem na pewno na chwile czas stanął w miejscu, wiem że wszystko, dosłownie wszystko w tym momencie stanęło… objąłem ją mocniej, jedna ręka wylądowała n biodrze, druga sprawnie pozbyła ją stanika, to był moment w którym ukazała mi się potęga boża, potęga piękna, jakie tylko największa siła może zaprojektować i stworzyć, potęga natury. Idealne piersi, licealistki w moich dłoniach. Już nie myślałem, już wpadłem w trans. 

   Zrzuciła swoje spodnie, i majteczki, wyglądała cudownie, wiedziała że wygląda dobrze, wiedziała że mnie ma. Wiedziała, że zaraz siądzie na mnie, że będę w niej. Chciała tego od tak dawna, dłużej chyba niż ja sam. Posadziła mnie na fotelu i powoli, zaczęła mnie dosiadać, tak bardzo powoli, poczułem jak robi się mokra, powoli zacząłem się w nią wbijać, wchodzić w nią. Czułem się jak spragniony maratończyk, któremu na mecie ktoś daję butelkę zimnej wody, tak, jak w nią wszedłem, tak się poczułem, tak długo na to czekaliśmy, na ten moment, tę chwilę, oboje jednakowo napaleni na siebie, i głodni swych ciał. Wygięła się w tył, jej włosy spłynęły po jej ramionach, palce wbiła mi w klatkę i miarowo się poruszała, patrząc na mnie, miarowo, równomiernie, patrzyła. Z tego że dawała mi siebie czerpała największą przyjemność, rozkosz. Widziałem jak zmienia się kolor jej oczu, czułem jak jej środek dostosowuje się do mnie. Przyśpieszony oddech, zwiększone tętno, rozszerzone źrenice. Wbite jej paznokcie w mój kark, plecy… Koniec, o tak, błogi koniec… Zeszło ze mnie całe zło, czułem się jak nowo narodzony, to było nasze katharsis. To było nasze przeznaczenie.

Nadesłał:
/dami 



0 komentarze:

Prześlij komentarz