Hattrick Douglasa

Historia z 2010. 

Pracowałem w sieciówce sklepów sportowych. Załatwiłem sobie dwa tygodnie urlopu, rodzicom powiedziałem, że wyjeżdżam ze znajomymi nad jezioro czy tam w góry. Chyba ją to średnio obchodziło co będę robił, ważne że mnie miała z głowy, bo łyknęła wszystko jak młody pelikan.

Jednak nie pojechałem gdzieś w pizdu daleko. Podjechałem do kolegi, który mieszkał… 500m dalej. Samochód schowałem w krzaki, żeby czasem ktoś nie zauważył. Stary, niezawodny Nissan Primera. W tym samochodzie działa się magia, na oko przeleciałem w nim z 10 dziewczyn. Tak plus minus i nie liczę takich do których przyjechałem i akcja się działa poza moją wiśniową limuzyną.

Piątkowa noc. Nocy czar. Jedliśmy wtedy pyszną zupę Piliśmy wódkę – krupnik, nakupiliśmy zapas docelowo na 2 tygodnie, oj bardzo dużo. Ledwo pensji starczało, ale dało radę.

Sobota, wieczór się zaczyna, przychodzą dupeczki. Nas jest 3, dziewczyn 5.

No i się zaczęło.

Takie łapczywe były! To było coś takiego niesamowitego, że nie da się opowiedzieć. Pierwszej nocy, wyrwałem, a raczej ona mnie, niewiastę. Mówię do właściciela domu – weź pilnuj drzwi (zamków do pokoi brak, towarzystwo lata wszędzie) żeby mi ktoś nie wszedł.  – ok, ok, już, tylko pójdę się wylać.

Wróciłem do pokoju, rozebrałem się – od pasa w dół. Więcej nie trzeba było. Przyssała się niesamowicie. Przyznam szczerze – cycki miała jakbym kapcia w seicento złapał, takie wiszące, jak starej babki. Sutki nawet nie przypominały wentla.

Oooobciągała jednak nieziemsko… I nagle wchodzi jej koleżanka! Tak kurwa Andrzej drzwi pilnował. I z drzwi – Kasiu, co Ty tam robisz?! A ta klęcząc, patrzy się na mnie, z penisem w ustach wydusiła coś co przypominało „Dooouglas!”… i mi przyjebała z placka jakby nigdy nic! I z tekstem do mnie – co ty robisz?!

CZAICIE TO?!

Ja w szoku, co to się dzieje, nawet spodnie nie musiałem jej ściągać bo sama lgnęła jak ćma do światła. A teraz jakaś popisów przed koleżanką. No i chuj bombki strzelił, wyszło sobie a ja stałem jeszcze z minutę w szoku, ze sterczącą kuźką i spodniami opuszczonymi na podłogę, próbując ogarnać co tu się właśnie stało.

Niedziela.

Ten sam dom, ten sam krupnik, te same dziewczyny.

Znowu jedną z nich udało mi się zbałamucić do tego samego pokoju, bez zamku. Tym razem jednak gospodarz miał pilnować – i pilnował. Tylko, ze nie miałem gumek.. nikt „wyjątkowo” kurwa nie miał. A że byłem najebany a po wódzie byłoby mi wszystko jedno… założyłem… woreczek śniadaniowy. Niestety, dziewczyna się nie zgodziła!

I ponownie skończyło się na lodziku. Tym razem z happy endem.

Trzeci dzień. Te same dziewczyny, ci sami faceci, ta sama wóda. Prawie ten sam dzień.

Moja była (!), miała nie przyjść, na pytanie czemu odparła – bo będziesz chciał mnie przelecieć. Miała rację. Jednak przyszła… i się stało. Popiła wódę i było jej wszystko jedno.

Już miałem gumki.

Już zaczęło świtać, ona schyliła się niczym Caryca Katarzyna, wzięła po same pomidory, jak rolnik który szuka żony. Jak macie truskawki z ziarnkami, tak ona łykała wszystko!

Po same pomidory z zieleninką nawet!

Robi co swoje.

Czas przejść do rzeczy. Założyłem gumę na instrument i nagle… rozkojarzyła się! Jak Puchatek rozkojarza się na temat miodu! Nie ogarniałem tego jak Gagarin w kosmosie!

Ja tu już gotowy a ona do mnie, niczym opora na Solinie – NIE! – Dlaczego? – Bo nie! I tak pół godziny?!

Jedyne co udało mi się ugrać to kończenie tych pomidorów. Zrobiła lodzika do końca. Połknęła, ja poszedłem zadowolony spać a jej już na oczy więcej nie widziałem.



0 komentarze:

Prześlij komentarz