Czasami spotykasz osobę, przy której czujesz się świetnie, czas leci miło i wydaje ci się, że jest ta nić porozumienia. Niekoniecznie musi być to przedstawiciel płci przeciwnej. Jeśli jesteś mężczyzną to zostaje on twoim ziomkiem, jeśli jesteś kobieta to będzie…psiapsiółką(?). Zaczynacie spędzać razem coraz więcej czasu, poznajecie własne nawyki i relacja idzie naprzód, umawiacie się już nie tylko na jakąś imprezkę czy piwko w barze. Ale po prostu w ciągu dni klepiecie smsy, umawiacie się czasem na wspólną szamkę - na mieście czy u kogoś z was. Później dochodzą wspólne wypady: na zakupy, nad jezioro, wszędzie. Jeśli gdzieś jedziesz/idziesz to przez myśl ci przechodzi: hmmm może on/ona chce skoczyć ze mną? Miewam tak czasem z myślą o Cezarze i Serhjo :D
Zdobywacie swoje zaufanie, akceptujecie wady i zalety.
Takich osób nie spotkasz w życiu za dużo, ale pojawiają się i będą się pojawiać
– o ile tylko ruszymy dupkę sprzed ekranu monitora.
No dobra. O ile taka relacja z przedstawicielem tej samej
płci ma swoją granicę – seks.
O tyle wyżej opisane relacje z osobą płci przeciwnej
oznaczają jedno – związek. I tylko związek wchodzi w grę, bo NIE MA ma
przyjaźni damsko – męskiej. A fu! Nie ma i już! Nie uznaje jej, nie znam
żadnego faceta, który jest w ‘friendzone’ i nie zechciałby tej swojej
przyjaciółki przy jakieś okazji po prostu przelecieć – swoją drogą, świetny
materiał na wstawkę na blog, o friendzone. Postaram się poruszyć ten temat,
niedługo ;)
„Każdy związek ma swoją datę ważności” – nie mam pojęcia
skąd teraz to sobie przypomniałem, ale coś w tym jest. Tej „daty ważności” nie
znamy, nie jest to tak łatwe do odczytania jak: „należy spożyć przed xx” na
pudełku jogurtu. Jednak zawsze jest ten termin. Jasne, czasami jest to po
sakramentalnym ‘tak’ i ‘dopóki śmierć nas nie rozłączy’, ale takich przypadków
jest mało. W naszych czasach coraz mniej.
W dodatku, ‘w naszych czasach’ sposoby zerwania są coraz…
straszniejsze. Kiedyś chyba nie dało się po prostu zakończyć znajomości inaczej
niż twarzą w twarz. No dobra, pewnie ludzie uciekali i się nie odzywali, albo
wysyłali listy. Jednak myślę (łudzę się?), że dzisiejsze ‘pomysły na’ zerwanie
są tragiczne.
Najgorsze sposóby na
zerwanie
Najbardziej chyba boli po prostu zdrada. Ojjj, mam nadzieję
(znowu się łudzę), że moje byłe były ze mną chociaż z tym szczere i żadna mnie
nie zdradziła... przynajmniej przed oficjalnym końcem związku. Zdrady się nie
wybacza, tak po prostu – nie i już. Jeśli ktoś zdradził cię raz, to zrobi to i
drugi, i trzeci. Choćby się zaklinali, to już jest świadomość, że ta osoba ma
słabą wolę, że da się ją ‘urobić’, że nie jest nas po prostu warta. W tym
‘sposobie na zerwanie’ liczy się też szczerość, że nasz partner przyznał się,
niektórzy to doceniają i uznają jako okoliczność łagodząca. A tam, dupa,
prędzej czy później i tak by wyszło sidło z worka.
Kolejny sposób to nie tyle, co boli (bo to jest w każdym
przypadku), co jest po prostu żenujące. Zerwanie przez SMS… Jakim trzeba być
NIEczłowiekiem żeby zakończyć z kimś znajomość przez telefon, przez śmieszną
wiadomość tekstową. To jest po prostu gówno, żenada i brak odwagi. A skoro o
braku odwagi mowa – tutaj jest kolejny sposób na zerwanie – przestać się po
prostu odzywać. Co ciekawe, jest to praktykowane bardzo często(!) w związkach z
krótkim stażu bądź relacjach gdzie jedna ze stron się za bardzo zadurzyła a
druga.. raczej nie szuka miłości. A przynajmniej nie z nią.
Popularne jest również zerwanie przez… facebook’a. I teraz
sam nie wiem, czy wolałbym dostać sms od mojej ohh ukochanej, czy zobaczyć na
fb, że zmieniła status związku na „wolny”. Żeeenuuua. Od siebie dodam, że
miałem kiedyś do czynienia z taką akcją. O ile
nie chodziło o samo ‘zerwanie’ i zmianę statusu o tyle po prostu dziewczyna, z
która się spotykałem przez parę miesięcy(!) po tym jak się pokłóciliśmy i
mieliśmy „ciche dni”, które trwały no… z miesiąc. Pewnego pięknego wieczoru
ustawiła na fb związek, z jakimś frajerem. Było to parę lat temu, jeszcze nie
miałem nawet konta na fb, więc o fakcie dowiedziałem się smsami, które to
zbombardowały mój telefon niczym wojska amerykańskie Irak. Suka.
I na koniec jeszcze jeden sposób na fatalne zerwanie. Teraz
tak właściwie uznaję go za zabawny. Ale mojej znajomej nie było wtedy… i pewnie
do dziś nie jest, do śmiechu. Otóż jej były pewnego ranka po wspólnej nocy,
jeszcze przed śniadaniem (dziewczyny pamiętajcie, że zawsze trzeba zrobić
facetowi śniadanie, jedynym wyjątkiem jest sytuacja, gdy facet rano ucieka od
was w podskokach...) wstał, ubrał się i wyskoczył z tekstem - który do dziś
wywołuje u mnie na twarzy uśmiech, a usłyszałem go po pijaku w barze, z 2 lata
temu, od samego zainteresowanego: „Nie da się, po prostu k*rwa no nie da się.
Serio próbowałem. Dawałem ci sygnały, podteksty, chyba nawet raz powiedziałem w
prostu, bo polubiłem cię, ale jeśli co noc mam się tak męczyć to pierdo… Jesteś
beznadziejna w łóżku. Czuję się jakbym zawsze uprawiał seks z dziewicą, i to
nie taką fajną ciasną, a taką która pierwszy raz na oczy widzi męskiego członka
(…)”. Nie jest to oczywiście słowo w słowo, ale generalny kontekst jest.
Współczułem znajomej, ale rozumiałem też jej byłego.
Jak więc zerwać?
Według mnie na pewno tylko w sytuacji, gdy jesteśmy pewni, że tego
chcemy w 100%. Zrywajmy twarzą w twarz, nie okłamujmy – często próbujemy
łagodzić zerwanie krążąc wokół tematu (domena kobiet...). Naturalnie, że kłamać
jest łatwiej, ale jeśli zrywamy to bądźmy szczerzy. Wygarnijmy tej osobie, o co
chodzi, w takich sytuacjach nawet najgorsza prawda nie zmieni nam już nic, a
jemu może pomóc. Np. „mógłbyś myć zęby rano” – serio, on może zacząć myć rano
zęby! Albo chociaż używać gum do żucia ;) W dodatku jeśli kłamiemy to potem
sami miewamy przez to wyrzuty sumienia. A chodzi przecież o to żeby się odciąć,
ułożyć sobie życie i iść do przodu a nie zadręczać się demonami przeszłości.
Mistrz ! :)
OdpowiedzUsuńWola bym usłyszeć, od drugiego osoby, robisz to źle i to..bo wtedy wiadomo co zrobiłeś źle, wiadomo nad czym popracować, co można zmienić..
Sama ta świadomość, "WIEM" jest jakaś czysta, pełna szacunku.
I myślisz sobie, że po prostu nie wyszło..
Milczenie, to jest największe dno, tchórzostwo..
Każdego dnia zastanawiasz się co zrobiłeś nie tak.. a za nic na świecie nie dowiesz się prawdy, bo ta osoba po prostu odeszła, bez słowa, bez żadnej przyczyny..
No ale uważam, że jeśli jest się czystym i zrobiło się wszystko dla danej znajomości, to nie ma co myśleć.. bo szkoda życia, czasu i każdego dnia..
Jest tyle ciekawych ludzi do poznania, można przeżyć tyle miłości, romansów.. i pięknych wspomnień, że nie warto się zastanawiać nad przeszłością i nad ludźmi, którzy nie byli Nas warci..