Od początku swojego istnienia przedstawiciele homo sapiens
działali głównie pod wpływem instynktu, poza tym nie mam zielonego pojęcia, co
siedziało w głowach Naszych przodków, ale potrzeba seksu była tam od zawsze.
Pewnie po pierwszym (może nawet i niechcący) zaspokojeniu taki Pierwszy
Człowiek poczuł ten luz i tą przyjemność, że chciał więcej! Kobiety pewnie od
początku widziały w tym swoją szansę. Były mniejsze, słabsze i zostały przez
nich zdominowane. Jednak seks był ich bronią.
Tak przynajmniej zakładam. I wierzę, że tak mogło być.
Uczcie się więc historii z Majorem, przynajmniej jest kolorowa.
Kobiety szybko zaczęły to wykorzystywać i oddawać się
za świeże ryby i ogień.
Dziś randkowanie to sztuka. Bo żeby tak wychodzić, co jakiś
czas na spotkania z nowopoznanymi osobami i powtarzać im te same smaczki z własnego
życia oraz chwaleniem się swoim osiągnięciami (domena facetów) trzeba mieć
zaparcie, chęć i jakąś z tego przyjemność. Tylko, jaka to przyjemność
powtarzanie tego samego, co raz? A… seks, no tak. A przynajmniej u Nas
mężczyzn. Bo my serio łudzimy się, że nawet jakaś na pierwszy rzut oka
niepozorna randka przerodzi się w namiętną noc w hotelu lub przynajmniej na
szybką akcję w toalecie restauracji. Serio. Najlepiej jeszcze żeby samo się tak
stało. O, a marzeniem jest żeby to nasza randka zaczęła się do Nas dobierać.
Niestety, najczęściej jednak kobiety lecą… w chuja. W smsach przed spotkaniem
rzucają podtekstami, niedomówieniami a czasami nawet potrafią wprost napisać,
czego to by z nami nie zrobiły i czego to teraz nie chcą. Przychodzi jednak
czas spotkania i w Naszej głowie kłębi się myśl: ”do chuja, jeszcze wczoraj
chciała mi opierdolić laskę na środku sali tak, że wszyscy inni klienci mieli
jej bić brawo na stojąco!” A teraz ona nawet nie umie podjąć tematu, choć
trochę zbliżonego do tego z ostatniej nocy, o dłuższym spojrzeniu w oczy nie
wspominając.
A może właśnie chodzi
o ten kontakt wzrokowy? Może jesteście Drogie kobiety po prostu… speszone? - tak bym pomyślał jakbym Was nie znał.
Przedstawicielki płci pięknej peszą się podczas pierwszej wymiany pikantniejszych
smsów, gdy już wejdą ‘do gry’ to nie ustępują swojemu partnerowi. Potrafią być
wyuzdane i niegrzeczne. Wychodzi z nich to, co skrywają wewnątrz. Naturalnie,
są przypadki, gdy nie ma nic wewnątrz a sprośny smsy od mężczyzny jest od razu
tonowany a temat zmieniany. NUDZIARY. O co jednak chodzi tym, które jeszcze
kilka godzin wcześniej obiecują przyjście na spotkanie bez bielizny? Tego nie
wie nikt.
Podobnie jak tej kobiecie z nieudanej randki Cezara (klik klik)
Kiedyś sam byłem w wirze spotkań towarzyskich, umówiłem się
z bodajże ośmioma różnymi dziewczynami w
ciągu niecałego miesiąca. Tylko z jedną z nich spotkałem się więcej niż raz,
mam z nią kontakt do dziś. Wszystkie były jednorazówkami, nie w sensie seksu,
bo nie będę ukrywał, że taki też był mój cel – zwieńczony z resztą tylko w jednym
przypadku, szybka akcja w samochodzie. Jednorazówki w ich przypadku to kobieta
na jedno spotkanie. Liczyłem na te pierdolone fajerwerki, na tą historię jak z
bajki. Nie wyszło ani razu. Dziś ten „maraton” wspominam z sentymentem. Ah,
jeszcze może tutaj się nasunąć skąd wynalazłem w tak krótkim czasie tyle
kobiet, otóż cześć z nich była z
internetu a cześć poznana w klubach w których bywałem wtedy dwa - trzy razy w
tygodniu. Tyle dygresji o mnie.
(Do tego jeszcze trzeba rozmyślanie nad planem zaliczenia na tej randce)
Randkę trzeba dobrać pod partnerkę. Bo inaczej powinno
wyglądać pierwsze wyjście z 20letnią studentką a z zapracowaną 27latką. Mają
one z goła inne oczekiwania. Ta małolatka
nie wyczekuje nie wiadomo czego, wystarczy jej miłe wyjście na spacer… w sumie
tyle. Takie niezobowiązujące spotkanie mające na celu wybadanie drugiej osoby.
Można też na siłę takie wyjście uskutecznić z 27latką, ale ona może się tym po
prostu zawieźć. Dlatego, że ona jest po ciężkim dniu pracy, a w piątkowy
wieczór najchętniej wyjdzie do jakiegoś lokalu, koniecznie lepszego niż ten, z
którego, na co dzień zamawia sobie i swoim współlokatorom (tak, z góry
zakładam, że nie jest jeszcze na swoim) jedzenie na dowóz.
Dodatkiem dla obu typów kobiet jest wyjście do kina. O ile w
pierwszym przypadku to znacznie ponad program zwykłego „spacerku” o tyle w
drugim to niemalże norma.
O, i jeśli chodzi o sam seks, to opcja 20latki w kinie
gwarantuje przynajmniej lodzika.
Z doświadczoną w bojach kobiet jest już trudniej. Zakładam
jednak, że idziemy wg. starego oklepanego schematu trzech „K” – kino, kolacja i
kopulacja. Nie nastawiajmy się jednak to ostatnie „k”. Kobiety, które są bliżej
30stki aniżeli 20stki, odczuwają już potrzebę ustatkowania i wtedy taki
potencjalny finisz w łóżku może odebrać, jako chęć mężczyzny do wspólnego
ustatkowania.
No chyba, że facetowi też o to chodzi.
Jeszcze inaczej do randki podejdzie niepoprawny romantyk.
Zabierze nad jezioro, rozbije piknik, poogląda gwiazdy, nazwie wasze dzieci,
wybierze rase kota i kolor ścian w sypialni.
Tezą, do jakiej zmierzam jest indywidualne podejście do
każdej osoby. Bo o ile na spacer można iść zawsze i z każdym, o tyle prawdziwa
randka to już sztuka i sprawdzian dla mężczyzny. Zarówno pod względem
kreatywności jak i odczytania potrzeby kobiety.
Może z czasem pokuszę się o opisanie paru kreatywniejszych
pomysłów.
;-)
0 komentarze:
Prześlij komentarz